
Mój parapet jest grobowcem dla zmarzniętych pszczół i much, każdego dnia pojawia się na nim kolejna, jak na przystanku w drodze do jesiennej śmierci. Pełza leniwa i ślepa, próbując schować się przed zimnym wiatrem, który i tak poniesie ją dalej, ku bezwładowi i nieświadomości.
Leave me out with the waste
This is not what I do
It's the wrong kind of place
To be thinking of youTęsknota za porannym napięciem, zapachem acetonu, poczuciem tryumfu, małymi zwycięstwami, znowu nabiera kształtu. Coraz wyraźniejsza, ociera się o mnie na wysokości kolan jak kot, bury i wyjątkowo wychudzony.
Is that alright? Yeah.
Give my gun away when it's loaded
Is that alright? Yeah.
If you don't shoot it how am I supposed to hold it?Tak wiele rzeczy zaczynam rozumieć tej jesieni, nawet wbrew sobie i temu co układałam we własnej głowie przez lata. Zakopać się w brudnych, mokrych liściach, i zgnić tam między nimi a warstwą ziemi, obojętną na dotyk i słowa. To wszystko prawda, sama prawda, że
poniżej pewnego poziomu życia wytwarza się w człowieku coś w rodzaju fatalistycznego przywiązania do swojej doli, coś w rodzaju gorzkiego doświadczenia, że każda zmiana może być tylko zmianą na gorsze. Ale ja nie chcę na gorsze.
It's a small crime
And I've got no excuse