poniedziałek, 26 października 2009

Życie erotyczne sikorki bogatki


Łzy umilające wieczory nigdy jeszcze nie były tak przyjemnie słone, a powód do płaczu tak słodki. Dobrze mi, spokojnie, bezpiecznie i niebiesko. Móc się tak zawiesić w przestrzeni między mijającym wieczorem a nadchodzącym porankiem, żeby czas na te chwile zwalniał bieg, albo i zatrzymywał się na dobre. Bezgraniczne zaufanie pod powieką i w wąskiej przestrzeni na styku dwóch dłoni, rozpływające się po skórze, nie mija. I tak to już jest.

poniedziałek, 12 października 2009

Dywagacje o nabojach i motylach


Mój parapet jest grobowcem dla zmarzniętych pszczół i much, każdego dnia pojawia się na nim kolejna, jak na przystanku w drodze do jesiennej śmierci. Pełza leniwa i ślepa, próbując schować się przed zimnym wiatrem, który i tak poniesie ją dalej, ku bezwładowi i nieświadomości.

Leave me out with the waste
This is not what I do
It's the wrong kind of place
To be thinking of you


Tęsknota za porannym napięciem, zapachem acetonu, poczuciem tryumfu, małymi zwycięstwami, znowu nabiera kształtu. Coraz wyraźniejsza, ociera się o mnie na wysokości kolan jak kot, bury i wyjątkowo wychudzony.

Is that alright? Yeah.
Give my gun away when it's loaded
Is that alright? Yeah.
If you don't shoot it how am I supposed to hold it?


Tak wiele rzeczy zaczynam rozumieć tej jesieni, nawet wbrew sobie i temu co układałam we własnej głowie przez lata. Zakopać się w brudnych, mokrych liściach, i zgnić tam między nimi a warstwą ziemi, obojętną na dotyk i słowa. To wszystko prawda, sama prawda, że poniżej pewnego poziomu życia wytwarza się w człowieku coś w rodzaju fatalistycznego przywiązania do swojej doli, coś w rodzaju gorzkiego doświadczenia, że każda zmiana może być tylko zmianą na gorsze. Ale ja nie chcę na gorsze.

It's a small crime
And I've got no excuse