piątek, 27 sierpnia 2010

Kłębek myśli XII


Nie chcę nigdy więcej drżeć ze strachu na dźwięk klucza przekręcanego w zamku.

piątek, 20 sierpnia 2010

W rowie z decyzjami


Często zastanawiałam się, na jak wiele jestem gotowa, by coś zmienić w swoim życiu. Bo przecież mamy w życiu nie tylko to, na co się godzimy, ale również to, na co się odważymy, a ja zawsze byłam tchórzem. Nawet teraz mam chwile, gdy podwijam ogon i zaczynam się powolutku wycofywać. Mimo to wmawiam sobie, że będzie dobrze. Działam wbrew swoim przekonaniom? Może pewne rzeczy po prostu muszą poczekać. To, że nie podejmuję się ich teraz, nie oznacza, że porzucam je na dobre. Mam dość zastoju, dość depresji. Jestem przerażona skokiem na głęboką wodę, tym, że sama sobie to zgotowałam, na własne życzenie. Teraz trzeba tylko stawić czoło wszystkim wyzwaniom. Boję się. Boję się zmian i tego, że coś może mi się stać. Tego, że sama to sobie zrobię. Przywykłam już do demonów, które we mnie żyją. Ale jak będzie to wyglądało tam, w ich towarzystwie? Przebudzą się, odżyją?
Na pewne rzeczy po prostu nie potrafię patrzeć pozytywnie. Nie, bo nie. Argument, który nie jest argumentem. Nie umiem.
Zostawić całe życie za sobą i po prostu jechać. Przyjaciół najważniejszych na świecie, ukochaną babcię, kota śpiącego przy mnie od wieków, teatralne ucieczki, prywatność czerwono-zielonych ścian, jaskółki pod rynną, wierzbę płaczącą za szybą, kurz na półkach, figurę ludzką obwieszoną koralikami. Wszystko to będzie tutaj, a ja będę tam.
Ale wierzę... wiem, że robię to z jakiegoś powodu. To mój jaskółczy lot do subsaharyjskiej Afryki lub południowo-wschodniej Azji, trzysta kilometrów na godzinę.