
"Zimą, z nastaniem silnych mrozów, raniuszki głodują, zwłaszcza kiedy gałązki okryte są pancerzem lodu."
Mróz.
Po przyznaniu się przed samą sobą do rzeczy, o których nie chciałam w ogóle myśleć, pokornie kiwnęłam głową i przestałam o nich myśleć na nowo, jednak w inny sposób. Nie będzie już wspominania, patrzenia na drugą, odwracania głowy na czwartą lub dziesiątą, w zależności czy wychodzę z domu czy do niego wracam, nie będzie oglądania zdjęć ani czytania rozmów, po których płakałam, przechodząc płynnie ze śmiechu w stan kompletnej rozpaczy, nie będzie zapachu jaśminu nocą ani "Do kołyski", sączącej się zza drzew spod oświetlonego słabo dachu ceglanego domu. Nie będzie. Nigdy już nie będzie, a im częściej sobie to powtarzam, tym bardziej zaczynam w to wierzyć, łamiąc własnego ducha, uginając go jak trzcinę na wietrze.
Gałązka.
Ciężko mi opisać słowami ten żal, z jakim moje serce zostawia kolejne ślady pazurzastych łap na grubej ścianie postanowień. To nie agresywne gesty, trąci od nich tylko rozpaczą i błaganiem. Słowa wyrywają się same, przeplatają przez palce uchwycone mocno w ostatniej chwili, zamierają w bezdechu. Gorycz sączy się niczym krew spod paznokci, obgryzionych bezlitośnie przy użyciu szczęk ostrożności, a na każdym z pożółkłych siekaczy wyryte jest słowo "nauczka". Ile można uczyć się na błędach?
Lód.
Zimą, z nastaniem silnych mrozów, raniuszki głodują, zwłaszcza kiedy... gałązki okryte są pancerzem lodu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz