poniedziałek, 30 listopada 2009

Dywagacje o zimie


Przez całe życie jesteśmy sami jak palec. Tak cholernie samotni, do pierwszej krwi, do bólu, do krwi ostatniej. Jesteśmy biedni i wygłodzeni, bo szczęście i ciepło są naszym pokarmem, a my błądzimy w chłodzie, wpadając w lodowate zaspy złudzeń i tęsknoty, często po pas, po szyję, lub tak, że zasłaniają nas całkowicie. Kostniejemy tam, i zamiast próbować odnaleźć wyjście w górze, kopiemy kilometry podziemnych tuneli, w których krążymy jak krety o zamarzniętych sercach.

sobota, 21 listopada 2009

Dywagacje o listopadzie


Kolejny dzień mogę spędzić co najwyżej na dywagowaniu o tym, jaki ten listopad jest przechujowy, i jak bardzo mam go dość. Ale tak naprawdę. Niech on się już skończy, niech zabiera ze sobą to pasmo nieszczęść, którymi wije nam gniazdko, i wypierdala.
Nie wszyscy jednak chcą ze mną pobluźnić na listopad. Niektórzy owszem, biorą w akcji czynny udział, inni mają na to wyjebane. Nie szkodzi. Mam dużo kamieni, którymi rzucam w jedenastą mendę, któryś może przypadkiem zboczyć z trasy. I nie będzie mi wcale przykro.

środa, 11 listopada 2009

Dywagacje o życiu-szmacie


Woman, how do you feel?
It looks like your gonna cry,
Is everything alright?
Are your days
Dropping you in a hole
No signals no signs
No reasons or rhymes
And just when you thought you'd be down on your knees
I'll say baby come with me please
And we'll just
Fly away