
Nie wiem, jakim cudem w moim domu, z którego wyrzuca się wszystko, co przypomina o przeszłości, ocalał mój pamiętnik. Nie, żaden dziennik, a pamiętnik małej siedmiolatki- wiecie, kolorowa okładka z roześmianą dziewczyną, a w środku pokryte delikatnym nadrukiem kartki, błyszczące naklejki ze zwierzątkami, i mnóstwo wpisów zaczynających się od
"Ku pamięci!", a kończących się
"Dla ulubionej koleżanki", z datą sięgającą nawet 1996 roku. Notesik ledwo żyje, ma pęknięty grzbiet i wypadające strony, ale dla mnie jest bardzo cenny.
Kleryk Adam z Rapczyc,
"Dusza, która zaufa Mojemu Miłosierdziu, jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie. Obdarzam ją swoim zaufaniem i daję jej wszystko, o co prosi" (Słowa Jezusa do św. Faustyny) - Życzę Ci, abyś całkowicie zaufała Bożemu Miłosierdziu. Pamiętam tamtą preoazę Światło-Życie. Jednego dnia grupa chłopaków z klerykiem na czele weszli na obiad spóźnieni 20 minut, bez koszulek, umazani jagodami... A co się stało z tym Bożym Miłosierdziem, któremu miałam zaufać? Sama nie wiem... Zabrakło siły, wytrwałości? Może tak mi było łatwiej?
Mimo życzeń mamy, wpisanych gdzieś po środku pamiętnika:
"Róża jest piękna, lecz kole
Koląc zadaje nam rany
Bądź tak jak ona, świeża i kwitnąca
Lecz nie kol, nie więdnij jak ona"- też się nie udało. Może faktycznie mam coś z róży. Roztaczam słodki zapach, ale kłuję, kiedy się mnie dotknie, ranię w dłonie podczas próby zerwania, a jak już się mnie wstawi w wazon, to więdnę... Taka metafora mojej miłości? Chcę to zmienić.
"Czyń dobro i rzucaj je w głębie morza", napisała animatorka preoazowa, Gosia,
"Jeśli ludzie nie zobaczą, zobaczy je Bóg. Pamiętaj, Bóg Cię kocha!" Zapomniałam. Może dlatego, że za mało wrzuciłam od siebie w morską toń. Może dlatego, że to wcale nie było dobre. Może dlatego, że on nigdy nie chciał patrzeć akurat wtedy, kiedy ja chciałam.
6. kwietnia 1997 roku.
"Dla Madzi
Madziu, pamiętaj, życie jest piękne, lecz czasami ludzie szkodzą sobie sami.
Kochanej córce, tata- Tomek."Dopiero teraz, po latach, dopiero teraz, po jego samobójczej śmierci, dopiero teraz, po tym wszystkim, co mi się przytrafiło... rozumiem. Coś we mnie siedzi w środku i płacze, za każdym razem, kiedy to czytam. Oczy biegają po całej kartce, próbując wywabić z niej coś jeszcze. Ale nic nie ma, same fakty, ku pamięci.